środa, 15 kwietnia 2015

Hurts – „Exile” (2013) – recenzja płyty


Pamiętam jak cztery lata temu, kumpel podsunął mi pod nos pierwszy album duetu Hurts. Z obojętnością spojrzałem na okładkę, a przez myśl przeszło mi pytanie, czego mogą ode mnie chcieć ci eleganccy panowie z okładki? Z góry też założyłem, że to będzie wielki niewypał, że to będzie strata czasu, a jak tylko skończy się ostatnia piosenka na pewno odetchnę z ulgą.

Dzisiaj Hurts są jednym z moich ulubionych zespołów. Już po pierwszych kilku sekundach płyty „Happiness” wiedziałem, że muszę mieć na półce własny egzemplarz, a wypatrywanie kolejnego krążka od tej chwili było już tylko kwestią czasu. Mimo tego, że panowie kazali mi długo czekać, a z różnych stron dobiegały mnie głosy, że Hurts byli gwiazdą jednego sezonu i z pewnością nowej płyty nie nagrają, to w marcu zeszłego roku, na przekór plotkom, w sklepach pojawił się „Exile”.

Słuchając tej płyty złapałem się na tym, że oczekiwałem drugiego „Happiness”.  Pierwsze, drugie, trzecie, pięćdziesiąte przesłuchanie – nic z tego. „Exile” nie ma nic wspólnego z łagodnym, wręcz eleganckim debiutem. Jego następca jest zimny, mroczny, a momentami nawet agresywny. Album otwiera tytułowy kawałek, który za sprawą mocnego basu i gitarowych wstawek trzyma słuchacza w napięciu, a jednocześnie jest idealnym wstępem do całości płyty. Po ponad czterech minutach słyszymy dobrze znane, singlowe „Miracle”, które momentami przypomina przebój grupy Coldplay, co w przypadku Brytyjczyków jest bardziej zaletą niż wadą.


Jedyne „ale” można mieć do utworu „Sandman”, kolejnego utworu na płycie, który na pierwszy rzut oka nie pasuje do całości. Na szczęście po kilku przesłuchaniach przestaje to mieć znaczenie, więc można go przeboleć. Potem jest już odważniej. Mamy „The Road” naszpikowane wspomnianą wcześniej agresywnością, bijące chłodem „Mercy” czy „The Crow” – balladę, której słuchanie powoduje ciarki na plecach. Całość zamyka ballada „Help”, która z początku niepozorna pod koniec miażdży instrumentalnym popisem.

Bardzo mnie cieszy, że Hurts nagrali właśnie taki album, że mimo moich oczekiwań nie powielili bardzo dobrego debiutu i, że nie spoczęli na laurach, bo „Exile” to naprawdę dobry, wciągający i po pierwszym przesłuchaniu nie dający spokoju album. Co więcej, jest to obowiązkowa pozycja na półce z płytami. Polecam.




Informacje o płycie:
artysta: Hurts
tytuł: Exile
wytwórnia: Sony Music Entertaiment
rok premiery: 2013

gatunek: pop/rock
Ocena:
9/10
WYBITNE
tracklista: 1. Exile   2. Miracle   3. Sandman   4. Blind   5. Only You   6. The Road   7. Cupid   8. Mercy   9. The Crow  10. Somebody To Die For   11. The Rope   12. Help    
deluxe edition: 13. Heaven  14. Guilt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zBLOGowani.pl