piątek, 27 listopada 2015

Maja Olenderek Ensemble – „Bubble Town” (2015) – recenzja płyty




Teraz się do czegoś przyznam. Rzadko sięgam po płyty polskich artystów. Nie mam sensownego wytłumaczenia na moje zachowanie, ale uspokajam: tym razem było zupełnie inaczej. Bo właśnie do gry wkracza warszawska grupa Maja Olenderek Ensemble, która swoim debiutanckim albumem nokautuje wszystkie super albumy przesłuchane przeze mnie w tym roku!

Na początek poznajcie się. Są wyjątkowi. Rozmarzeni, nostalgiczni, a chwilami szaleni. Trochę bezwstydni. I jak grają! W lutym wydali swój pierwszy album długogrający zatytułowany „Bubble Town”, który musisz przesłuchać.

W otwierającym płytę „Tree” Maja Olenderek zabiera nas w baśniową podróż po „Bubble Town”. Splatające się ze sobą dźwięki gitar i klawiszy wprawiają w błogi, relaksacyjny nastrój.  Po czterech minutach czar pryska, bo oto hipnotyczne „Bee” przy którym trudno usiedzieć w miejscu. Wszystko przez zadziorną, taneczną melodię wzbogaconą pięknym, chwilami euforycznym wokalem Mai, obok którego nie sposób przejść obojętnie.

Maja Olenderek nie śpiewa. Maja Olenderek swoim głosem opowiada – i to właśnie czyni tę płytę niezwykłą. Posłuchajcie tytułowego „Bubble Town”, a znajdziecie potwierdzenie moich słów. Trochę tutaj flamenco, trochę etnicznego brzmienia i teatralna maniera wokalistki, która odgrywa rolę pierwszoplanową.


„Seaside” i „Alice” to dla mnie perełki na płycie.  Pierwszy – zaśpiewany spokojnie, przy akompaniamencie pianina delikatnie wwierca się w głąb duszy słuchacza wylewając na wierzch wiele egzystencjalnych pytań (po tym utworze zostawiłbym kilkanaście sekund ciszy na chwilę zadumy, refleksji). Ta druga – bajkowa, choć chwilami agresywna nuta zabiera słuchacza do krainy czarów, niczym Lewis Caroll Alicję.

W tajemniczym „Moon Song” Maja brutalnie rzuca pytaniem: tell me what would you do if you were happy?, które odbija się echem już do końca albumu. Nawet przez uporządkowane „Plastic”, gdzie zabawa głosem znowu wzięła górę. Odpowiedzi szukam do teraz.

Opowieść kończy się utworem niebiańskim „On My Way” czego nie potrafię znieść. Raz, że ta podróż trwała zbyt krótko. Dwa, że powrót do rzeczywistości jest tak nostalgiczny. Zresztą posłuchajcie sami.

Maja Olenderek Ensemble bawią się emocjami słuchacza. Po pierwszym odtworzeniu odebrało mi mowę i nie wiedziałem kim/czym, a nawet jaki… jestem. Przez dziewięć utworów spacerowałem po wszystkich stanach uczuciowych jakie tylko są możliwe – od tych nostalgicznych i dramatycznych po euforyczne uniesienia.

Kończąc. Dawno nie miałem w rękach albumu, który mógłbym zapętlać bez końca. „Bubble Town” okazało się przemiłym zaskoczeniem. Zarówno pod względem muzycznym, wokalnym i tekstowym. Maja Olenderek Ensemble są bandem nietuzinkowym, a przede wszystkim oryginalnym – co dzisiaj nie jest podobno łatwe. Teraz wracam do kolejnego odsłuchiwania płyty i postanawiam częstsze sięganie po nagrania polskich artystów.

„Bubble Town” - zapamiętaj ten tytuł!!!  


*** Płytę odsłuchaliśmy dzięki uprzejmości zespołu ***




Informacje o płycie:
artysta: Maja Olenderek Ensemble
tytuł: Bubble Town
wytwórnia: Sonic Distribution
rok premiery: 2015

gatunek: alternatywa
Ocena:
11/10
ARCYDZIEŁO
tracklista: 1. Tree   2. Bee   3. Seaside   4. Bubble Town   5. Alice   6. Firefly   7. Moon Song   8. Plastic   9. On My Way 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zBLOGowani.pl